Autorka – Dominika Szachowicz
– Totalnie nie mam pomysłu na to opowiadanie – powiedziała Nina do swojej współlokatorki – jak wymyślisz dobry temat to stawiam ci flaszkę.
Pisanie to nie jej bajka – przez jakie tortury przechodziła pisząc rozprawki na polskim, wie tylko ona. Myślała, że zdając maturę, przemęczyła już swoje, ale życie pisze zaskakujące scenariusze i na jej drodze do szczęśliwego zakończenia edukacji wyższej stanęło twórcze pisanie.
– To tylko trzy strony, ogarniesz. – Agata zrobiła swoją pełną pogardy minę pod tytułem: „zamknij się w końcu i daj mi spokój, a przy okazji wreszcie posprzątaj ten syf” i wróciła do czytania stosu notatek z jakimiś dziwnymi wykresami i niezrozumiałymi dla Niny słowami. – Miałaś pisać o bezdomnym, co znalazł na ulicy bilet na pociąg, pojechał i coś tam się stało i jego życie się odmieniło. Już rzuciłaś ten pomysł?
– Ten bezdomny to Paweł, zdążyłam go nawet nazwać. Historia Pawła potoczyła się inaczej, bo Paweł zamiast przygód wolał piwo i czerwone Marlboro. Sprzedał bilet i poleciał do monopolowego. Nawet tegoroczny wzrost akcyzy go nie zatrzymał. – zironizowała.
– Faktycznie, Paweł nie jest najlepszym materiałem na opowiadanie – przewróciła oczami Agata. Nie miała ochoty dłużej słuchać narzekania Niny, tego jak bardzo jej się nie chce pisać jakiegoś opowiadania. Miała na głowie egzaminy i zaliczenia, które śniły jej się po nocach. Wzięła następną kartkę do ręki i z kolejną wersją pogardy na twarzy, tym razem z przeważającą ilością irytacji, dodała – Słuchaj, w przeciwieństwie do ciebie ja się uczyłam cały dzień i muszę się zdrzemnąć, żeby dalej jakoś funkcjonować. Rób co chcesz, ale jak tylko mnie zbudzisz to obiecuje, że rano obudzisz się martwa.
– Dobra i tak wychodzę. Będę szukać inspiracji gdzie indziej, tutaj jej nie znajdę. Nie ma sensu zaczynać z tobą jakiegokolwiek tematu. Nie rozumiesz co czuje prawdziwy humanista.
– Humanista, który nie potrafi napisać zwykłego opowiadania?
– Nie trzeba umieć pisać opowiadań, żeby być humanistą. Humanistą trzeba się urodzić. Nie pojmiesz tego, bo jesteś sparaliżowaną na prawą półkulę mózgu finansistką.
– Uwierz, że w ogóle nie odczuwam potrzeby rozumienia ciebie i twojej humanistycznej duszy, podatki i kredyty w zupełności dostarczają mi wystarczającą ilość wrażeń.
– I dlatego idealnie nadajesz się na posadę zołzy w banku, która bez cienia poczucia moralności, jaki naturalnie posiadają w sobie humaniści, wciśnie z uśmiechem klientom kredyt z oprocentowaniem, które będą spłacać jeszcze ich dzieci.
– Tylko głupi humanista da sobie wcisnąć taki kredyt.
– Humanista rozpozna zołzę od razu i nawet nie podejdzie. A teraz żegnam, wrócę z pomysłem na opowiadanie godne opublikowania i nagrodzenia – po czym wyszła zamykając za sobą drzwi.
– Czyli nigdy? – rzuciła w przestrzeń Agata, znikając pod kołdrą.
***
Na zewnątrz ciemniało. Trochę wiało, trochę padało. – Jaki piękny listopad mamy tego stycznia. – Pomyślała Nina. Szła powoli. Nigdzie jej się przecież nie śpieszyło. W końcu wyszła na spacer w „poszukiwaniu inspiracji” co znaczy, że jak wróci to będzie ją miała. Dlatego też wybrała okrężną drogę.
Photo by Ren zo on Unsplash
Szła przez starówkę. Po ilości zapalonych świateł w oknach można było stwierdzić, że zdecydowana większość wolała siedzieć w domach, ewentualnie w knajpach, ale na pewno świat zewnętrzny nie był tego dnia w top liście „pomysłów na wieczór” większej części mieszkańców. Przypomniała sobie jak pewnego zimowego wieczoru pod jedną z kamienic spotkała dwóch chłopaków grających na gitarach. Uśmiechnęła się na wspomnienie tego, jak do nich dołączyła i jak razem strasznie fałszowali próbując coś zagrać. Wydawało się, że ludzie wrzucali im pieniądze z litości albo tylko po to, żeby przestali grać. Po świetnym, w ich mniemaniu, koncercie jaki dali, poszli do knajpy za rogiem wydać wszystko, co udało im się zarobić. – To był fajny wieczór, ale nie nadaje się na opowiadanie, od którego zależy czy skończę te studia – stwierdziła.
Myśląc o kolegach od gitary, przypomniało jej się jak innego razu na ulicy obok, grała „wybitną” rolę statystki w jakiejś podrzędnej etiudzie studentów z Rzeszowa. – To dopiero było dno i wodorosty – stwierdziła w myślach. – Mam nadzieję, że im tego nikt nie zaliczył. Ta pseudo-etiuda była tragiczna. O czym to w ogóle było? No tak, pamiętam. O chłopaku, który przypadkiem zderzył się z dziewczyną i się w sobie zakochali: „znamy się parę godzin, ale czuję jakbym znał cię od zawsze”. Co za banał, nawet Agata wymyśliłaby lepszy scenariusz. Nie, to zdecydowanie nie będzie romantyczna historia.
***
Nie znalazła nic godnego uwagi do czasu, gdy w zasięgu jej wzroku pojawił się lekko kulejący mężczyzna, który pochyłym krokiem kierował się w jej stronę. – O, może ten koleś będzie moją muzą? Dokąd idzie? Co będzie robić? Kim jest? Może to psychopata? Może nie? A może jednak? Na pewno coś z nim jest nie tak, to widać od razu. – Mężczyzna mijając Ninę, mrugnął do niej okiem. – No to po mnie – pomyślała. – Teraz pewnie skręci i mnie zaatakuje jak tylko będę wystarczająco blisko. Jeśli jednak przeżyję to może wykorzystam go do opowiadania.
Pomysł nr 1: Zabójczy psychopata niknący w mroku starych kamienic.
Photo by Kelly Sikkema on Unsplash
Ostatecznie nie została zaatakowana przez mężczyznę. To nie świadczyło według niej wcale o tym, że nie trzymał trupów w piwnicy, ale na razie dała mu spokój. Z daleka usłyszała głosy dzieci. Trzej chłopcy z hulajnogą ganiali się na chodniku. Dwóch jechało, trzeci biegł za nimi. Udawali pościg. Ci dwaj na hulajnodze byli złodziejami, którzy ukradli złoto, a za nimi biegł szeryf, próbujący ich dogonić. Stanęła i patrzyła się na chłopców dłuższą chwilę. Przypomniało jej się własne dzieciństwo. To jak spędzała całe dnie na osiedlu, bawiąc się z innymi dziećmi. To jak grali w chowanego, kryjąc się w krzakach albo robili fortece na zjeżdżalni. Wtedy było tak beztrosko. Z jej świadomości dawno uciekła myśl, że małe smarki potrafią jeszcze grać nie tylko na telefonach. Dawno nie widziała, żeby dzieci tak wesoło bawiły się razem i to bez swoich smartphonów. – „Niezdygitalizowane dzieciństwo”, to mógłby być dobry temat opowiadania.
Photo by Kelly Sikkema on Unsplash
Zrobiło się totalnie ciemno, ale nie zwracała uwagi na godzinę. Szło się jej tak przyjemnie, że nawet groźby Agaty przestały mieć znaczenie. Smog jaki unosił się nad miastem od paru dni, mimo że w przyszłości wróci do części z nas w postaci raka płuc, tej nocy wyglądał pięknie, zmiękczając światła latarni. – To jednak dalej mgła, przynajmniej z wyglądu. – Gdy doszła do mostu, musiała się zatrzymać i spojrzeć w dół. Z tym miejscem miała parę naprawdę miłych wspomnień. Kiedyś udało jej się zdobyć bilety na przepływ rzeki kajakiem, które rozeszły się w kilkadziesiąt sekund. Najbardziej ekscytujące w tym wszystkim było to, że płynęli w nocy, a każda para w kajaku dostała pochodnię. Co prawda jej wypaliła się w połowie drogi, ale to nic, widok dalej był cudny. Cała grupa wyglądała jak cienie sunące się po wodzie. Trochę jak ci umarli z trzeciej części Piraci z Karaibów.
Photo by Артём Мякинник on Unsplash
***
Zajęło jej parę kilometrów i trochę więcej wspomnień zanim wróciła do akademika. Choć minęła niewiele osób po drodze, to każda nasunęła jej jakiś pomysł. Kilka złych, kilka gorszych, niektóre nawet się nadawały, wystarczyło tylko spojrzeć na nich jak na głównych bohaterów historii, które za nimi stoją.
Kiedy weszła do pokoju, było po pierwszej. Agata obudziła się, kiedy tylko Nina otworzyła drzwi.
– No i co? Znalazłaś inspiracje na dzieło, które przebije Olgę Tokarczuk?
– Wymyśliłam, ale zostawię je na później. Chcę spróbować innych rzeczy zanim zostanę najlepszym selerem na rynku literackim.
– No tak, społeczeństwo nie jest na ciebie gotowe. To o czym zamierzasz napisać?
– O tym jak staram się wymyślić opowiadanie lejąc wodę, aby zapełnić tym 3 strony.
– Wiesz co? To najbardziej beznadziejny pomysł o jakim słyszałam, prawdziwa humanistka za dychę – powiedziała Agata, wracając do spania.
Foto: Katarzyna Filipek